Leonard Jacobson wspóczesny mistyk i nauczyciel duchowy, podobnie do innych nauczycieli, posługuje się pojęciem EGO. Przedstawię tutaj jego słowa na podstawie książki „Podróż do Teraz”.
Ego może ci zaofiarować przeszłość, przyszłość oraz różne nadzieje łącznie z tą na oświecenie, a Bóg ofiaruje ci tą chwilę. To nie jest czysta rywalizacja. Bardzo nieliczni potrafią rozpoznać oszustwa ego i oprzeć się jego fałszywym obietnicom i niestety pozostają uwięzieni wewnątrz umysłu.
Ego istnieje wewnątrz myśli. Myśl jest jego podstawową strukturą. Im mocniej jesteś przywiązany do myślenia, tym bardziej niewzruszone jest twoje ego.
Ego to ty z przeszłości, które chce być tobą teraz.
Ego podąża za tobą wszystkimi ścieżkami w twojej podróży do przebudzenia. Nawet, jeśli doświadczyłeś najgłębszych wymiarów życia, ono czeka z boku, aby ogłosić prawdę o Obecności jako swoją własną. Gdy ego stanie się uduchowione, jesteś zgubiony. Takie ego może się pojawić, gdy jesteś zbyt zaangażowany w duchowe życie. Chociaż to tęsknota duszy powoduje, że wyruszasz na ścieżkę przebudzenia, ego może się bardzo zaangażować w twoją duchową podróż. Zwykle są ku temu dwa powody: po pierwsze, kiedy oświecenie jest traktowane jako jedyna droga ucieczki od bólu i cierpienia, a po drugie, kiedy widzisz w nim swoje ostateczne spełnienie.
Ego posiada swoje własne idee i koncepcje dotyczące oświecenia, ale w istocie nic o nim nie wie. Czytało o doświadczeniach oświecenia u innych i pożąda takich doświadczeń dla siebie. Ego jest bardzo szczęśliwe, kiedy czytasz duchowe książki, odwiedzasz duchowych nauczycieli.
Ego kocha samo poszukiwanie.
Ono nie wie, co w rzeczywistości oznacza bycie obecnym. Nie wie, że kiedy ugruntujesz się w Obecności, jego rola diametralnie się zmieni. Nie wie, że w momentach, kiedy jesteś prawdziwie obecny, ono musi znikać.
Droga do oświecenia wiedzie przez bramę chwili obecnej. Jeśli potykamy się na tej ścieżce, to dlatego, że ego mocno się opiera. Ono nie tego oczekiwało. Ego wykaże wiele sprytu w opieraniu się wszystkim krokom, które stawiasz na drodze ku Obecności. Jeśli masz się przebudzić, będziesz musiał zaangażować je w duchową podróż.
Poprzez pracę z własnym ego oraz ego innych ludzi, zauważyłem, że w istocie istnieje tylko jedno ego, a wszyscy jesteśmy indywidualnymi jego ekspresjami. Oznacza to, że kiedy dobrze poznamy własne ego, tak naprawdę poznamy je wszystkie.
Na początku w twoim życiu ego było twoim przyjacielem i obrońcą. Z czasem jednak ta rola uległa zmianie. Zamiast chronić ciebie, zaczęło chronić siebie i swoją pozycję, przejmując władzę nad twoim życiem. Teraz jest Strażnikiem Oddzielenia. Jego główną intencją jest trzymanie cię w więzieniu przeszłego i przyszłego świata umysłu i oddzielenia od Boga i chwili obecnej.
Nie sposób pokonać ego. Wszystko, co można zrobić, to nawiązać z nim właściwą relację tak, aby powróciło do roli twojego przyjaciela.
Kiedy jesteś w pełni obecny i twój umysł jest cichy – jesteś przebudzony w Obecności. Wszystko inne jest twoim ego. Nie ma żadnych wyjątków. Jakikolwiek aspekt ciebie, który funkcjonuje poza chwilą obcną, jest twoim ego. Każda opinia czy przekonanie należy do niego. Wszystkie osądy wyrastają z ego. Cokolwiek lubisz lub nie lubisz jest tym, co lubi bądź nie lubi twoje ego. Nie mówię, że jest coś nie tak z twoim ego. Nie mówię, że ono jest złe i powinienś się go pozbyć. Po prostu odkrywam ci różnicę między przebudzoną Obecnością a ego.
Jeśli osądzasz ego albo odrzucasz je w jakikolwiek sposób, znowu przejmie władzę. Odzyska kontrolę.
Ego, aby poddać się potrzebuje być pewne, że jesteś prawdziwym Mistrzem i dlatego będzie cię sprawdzać. Ono wie, że prawdziwy Mistrz nigdy nie osądza. Tego właśnie dotyczy próba. Ego zrobi wszystko, aby wciągnąć się w energię osądzania siebie lub innych. Jeśli osądzasz ego lub jakikolwiek aspekt swojego życia włączając w to ból i cierpienie, nie jesteś prawdziwym Mistrzem. Ego nie podda się. Problemem większości z nas jest beznadziejne wręcz uwikłanie się w osądzanie. Osądzanie jest nieodłączną częścią naszego nieświadomego życia.
Trzeba przekroczyć osądzanie. Jednym sposobem, aby to uczynić jest wniesienie pełnego światła świadomości. Będziesz musiał uznać i przyznać się do energii osądu za każdym razem kiedy ona rodzi się w tobie. I będziesz musiał zrobić to bez żadnego osądzania! Tylko wtedy ego zobaczy, że jesteś prawdziwym Mistrzem. A kim jest prawdziwy Mistrz? To ty, w pełni ugruntowany w obecnej chwili TERAZ.
Ego zasługuje na współczucie. Nie było łatwą rzeczą opiekować się tobą w świecie oddzielenia. Nie jest też łatwe wyzwolenie cię do życia w chwili obecnej, ze świadomością, że może to oznaczać porzucenie. W początkowych etapach przebudzenia, ego czuje się przez ciebie zdradzone. Podczas gdy ty wstępujesz w Jeność z Bogiem ono odczuwa, jakby było wydane na wieczne potępienie. Dla ego ta gra nie jest fair. Przecież było twoim obrońcą w nieświadomym świecie. To ono zachęcało cię do poszukiwań oświecenia. To ono doprowadziło cię do bram chwili obecnej, a teraz ma być porzucone? Należy zapewnić ego, że jest ważne i docenione, oraz że ma znaczącą rolę do odegrania w twoim przebudzonym życiu.
Kiedy ego ostatecznie podda się i zezwoli ci na obecność, przyjmie nową rolę. To funkcja wiernego pomocnika u boku prawdziwego Mistrza. Podobnie jak prawdziwy Mistrz jest w kochającej i oddanej służbie Bogu.
Kiedy myślisz, że jesteś przebudzony albo obecny, jesteś oszukiwany przez ego. Z powrotem zostałeś wciągnięty do świata umysłu. W przebudzonym stanie świadomości myśl nie istnieje.
Niemniej jednak łatwo wyzwolić się z tego oszustwa. Jeśli rodzi sie myśl, że jesteś przebudzony, zapytaj – Kto jest przebudzony? Jeśli powstaje myśl, że jesteś obecny, zapytaj – Kto jest obecny?
Jedyna możliwa odpowiedź to JA JESTEM. To jest odpowiedź, która przywraca cię Obecności. To jest odpowiedź, dzięki której powracasz do ciszy.
To właśnie twoje JA JESTEM jest przebudzeniem.
To właśnie twoje JA JESTEM jest oświecone.
Ciekawe.
Doszedłem do tego, że w czasie rozwoju duchowego ego jest potrzebne, ażeby zaczęły rodzić się osobiste doświadczenia [do czego dąży Dusza]. Bez ego by nie było komu tego doświadczać. [świadomość wtedy jest zbyt słaba]
Jeśli już świadomie wiemy, że coś się dzieje wokół nas, to następnym pytaniem jest:
Komu to się dzieje?
I pierwsza odpowiedź wskazuje na ego. Niestety nie jest to własciwa odpowiedź, i dlatego potrzeba troszkę grzebnąć, oraz mieć rozwiniętą wystarczająco świadomość, żeby zrozumieć, że jest coś takiego jak Świadome Ja [nazywają to też archaicznie „Jam Jest”, „Ja Jestem” lub buddyjsko „esencja” ].
Naprawdę dobra praca się zaczyna w momencie zrozumienia, że ja nie jestem umysłem. Wtedy ten cały wór umysłowy pozwala się zrzucić z własnych barków [patrz metoda Sedońska – Sedona Method].
I co wtedy? Gdy już nie utożsamiamy się z umysłem?
Jak pracujemy? Przecież nasze uczucia dotyczą naszych myśli, więc praca jest na poziomie umysłu? Jak pracować poza umysłem?
Rozumiem więc, że chodzi o pracę nad emocjonalno-myślowymi wzorcami zachowań, o odnowienie zdrowej relacji z ego, aby już wiecej nie broniło siebie, ale aby pomagało w codziennym życiu.
Metoda Sedony, jak rozumiem, pomaga rozpoznać stany wewnętrzne, zaakceptować je oraz świadomie przestać zasilać te stany, które odbierają nam moc. Być może również, ta metoda, w dłuższym stosowaniu pomaga rozpoznać Świadka i oddzielenie się od „małpiego” umysłu.
To jest kwestia mysle czysto semantyczna. Ludzie wschodu rozumieja to duzo glebiej niz zachod, ale przekładanie wschodu na zachod bez pewnych semantycznych rewizji moze przysporzyc wiele problemów. W tym momencie polecam prace Kena wilbera – uwazam ze jest on doskonały w tym „integrowaniu” wschodu z zachodem. Ci tak zwani duchowi nauczyciele czesto plączą się w tych dywagacjach co mlodemu adeptowi poszukiwania SIEBIE na pewno nie pomoze. Otóz klasycznie sprawa dla europejczyka wychowanego w jego kulturze wyglada tak: porzuc wszystko, marzenia pragnienia, spoleczna akceptacje, ego i stan sie oswiecony. A nie? nie mieliscie chociaz chwilowej refleksji w tym temacie w taki wlasnie sposob? Na poczatku oczywiscie tak to wlasnie rozumialem co przysporzylo mi jeszcze wiecej problemow mentalnych a przeciez mialo byc droga do wyzwolenia…? Zastanawialem sie jednak z czego tak naprawde mialem sie wyzwolic… z siebie? Chyba nie, tak wiec zaczalem swoje praktyki od nowa. W jakims momencie natrafilem na prace wilbera, ktore intuicyjnie juz mi w glowie jasnialy ale dopiero on postawil kropkę nad i: eureka! A wiec bez zamykania to w cytaty przedstawie pare mysle istotnych kwestii. Gdy mistyk ma na mysli stan „nie-ego, nie mowi Ci porzuc swoje zycie, swoje „ja” i cala reszte i wstap na droge oswiecenia. Chodzi mu raczej o przekroczenie granicy wlasnego ego niz likwidowanie ego, co z punktu widzenia osoby byloby w pewnym sensie patologia gdyz nie oznacza rozwoju tylko regresing (przedswiadomy, samoswiadomy-nadswiadomy). Cale zycie w przyrodzie oparte jest na zasadzie holonów, calosci/czesci, z czego kazde przekroczenie granicy aktualnego holonu towrzy wiekszy holon ktory zawiera i integruje w sobie holony nizszego rzedu, ktore takze sa calosciami/czesciami, ale mniejszy holon ma mniejsze mozliwosci wlasnego rozwoju niz holon znajdujacy sie wyzej – zawierajacy warstwy nizsze. Tak wiec uczestnictwo osoby-ego jest w rozwoju duchowym absolutnie konieczne. Prosta zaleznosc, atomy tworza molekuły, a molekuły komorki. Duchowego adepta ktory na swej drodze probuje niszczyc ego nazwalbym ni mniej ni wiecej jak chorym holonem, ktory nie potrafił zintegrowac w sobie nizszych warstw swojego istnienia. Osoba przebudzona to ktos kto ma swiadomosc calego swojego spektrum swiadomosci od materii do doswiadczen transpersonalnych w „tu i teraz”. Bez ciala nie ma osoby, bez umyslu nie ma osoby, kto wiec mialby osiagnac jakies oswiecenie? To jest bardzo czeste zjawisko wsrod adeptow, czyli taki drabiniasty niby-rozwoj, wchodzisz szczebel wyzej i niszczysz ten poprzedni, finalnie mamy udreke i cierpienie i oderwanie od pozostalych czesci swojej egzystencji a wiec porazke. co w tym wyzwalajacego? Wg idei holograficznej kazda wyzsza warstwa jest caloscia, jak i zawiera w sobie warstwy nizsze, bez nich nie moze absolutnie istniec! Atom moze istniec bez molekuly, ale czy molekuła moze istniec bez atomow? czy wyzszy poziom moze istniec bez poziomow nizszych? To wydaje sie oczywiste… . Rozwoj duchowy to nie likwidowanie ktorejkolwiek z warstw swojego istnienia, to przekraczanie obecnie istniejacych jako obiektywne, a nastepnie zawieranie i integrowanie w sobie warstw nizszych jak najbardziej potrzebnych do prawidlowego funkcjonowania warstw wyzszych. Osoba na wysokim duchowym szczeblu tej „kariery” nie jest w stanie pozbyc sie ego (wtedy byloby podejrzenie iz nie jest wcale taka oswiecona), ona je po prostu przekrczyla, nie przestala byc osoba, nie przestala jesc, pic spac cieszyc sie czy plakac. Wiec o co chodzi w calym tym pomawianiu ego o te zbrodnie? Chodzi tu niewatpliwie o brak wylacznego utozsamiania sie z warstwa nizsza, zatem aby tego dokonac najpierw trzeba przeswietlic wszystkie zludzenia warstwy obecnie akceptowalnej – ego. Zdac sobie sprawe ze chociaz osoba jest caloscia, to jest tez czescia wiekszego spektrum swiadomosci. Jest fizycznie i umyslowo odrebna, nie jest jednak oddzielona. Cala teoria „złudzenie „ja”” opiera sie nie o nie istnienie osob, ja czy ego ale o złudzenie oddzielnej jazni, ja, ego i powstajacych na tej bazie cierpien (niewatpliwie tak jest, ze majac taki obraz rzeczywistosci swiat sklada sie prawie z obcych). Gdy buddyjski mnich mowi „wszyscy jestesmy jednym” nie ma na mysli ze wszyscy jestesmy bezksztaltna i nudna masa czegos tam. Jemu chodzi o to, ze nasza najwyzsza tozsamosc jest jedna, duchowa i nieskonczona swiadomosc czyli to wielkie TERAZ. Nie chodzi mu o to ze masz pozbyc sie ciala, umyslu czy swojego zycia ( to by bylo ciekawe, bo buddysci tez rozmawiaja ze soba jako konkretne osoby i do konkretnych osob kieruja swoje przeslanie). To podloze zakochane w wiecznej kreacji, czysty duch w działaniu manifestujacy sie na wiele istnien, kazde istnienie jest nim w calosci, jak i fizyczna czescia czegos wiekszego. Zatem zdrowy wydaje sie poglad, ze przekraczamy obecny poziom i ten wyzszy zawiera i integruje w sobie nizsze, czyniac je lepiej widocznym, ja nie znika, znika mniejszy zakres naszej tozsamosci, bo teraz jest juz znacznie poszerzony! Rzekłbym, ze oswieceni maja bardzo silne ego, silne nie dlatego ze wladcze i iluzoryczne, ale dlatego ze wyzszy poziom uzdrowil je i wcielil w role dozgonnego przyjaciela calej reszty – cegielka, na drodze do wielkiego rozwoju.
Dzięki za ten komentarz. Rzeczywiście pewnie jest tak, jak napisałeś. Ostatnio też dużo myślałam o ego i zastanawiałam się, czy warto je uzdrawiać, czy nie zajmować się nim wcale. Gdzieś w jednym z wykładów Eckharta Tolla usłyszałam, że może lepiej zamiast uzdrawiać ego, przerabiać całą historię życia, lepiej stawać się bardziej obecnym.
Jacobson twierdzi natomiast, że bardzo trudno jest być obecnym, gdy nie oczyścimy się z emocji ukrytych w zakamarkach podświadomości. Rozumiem, że przekraczając ego zostaje ono uzdrowione. Ale to całkiem chyba niełatwe zadanie 🙂