Od dwóch, może trzech dni obserwuję moje szalejące ciało bolesne. Często daję ponieść się jego energii i zupełnie utożsamiam się z myślami. Rzadziej, niestety, pojawia się myśl, że to tylko iluzja, po czym tą myśl zagłusza następna myśl, że tamta myśl, to prawda, że jest coś, czego wciąż mi brakuje, aby poczuć się szczęśliwą.
Potocznie mówiąc „mam doła”. I chce mi się wyć. Więc czasem polecą łzy, a czasem pojawia się myśl, że to tylko taki moment, który minie i znowu zaświeci słońce.
I jest tak, że czasem obserwuję napływające myśli i emocje, a czasem jestem tymi myślami i emocjami. I czuję się jak na huśtawce. Myśl – reakcja, myśl – reakcja.
Ale chyba jest to już coś 🙂 , kiedy choć czasem widzę, że staję się obserwatorem moich myśli i emocji. Czasem już dostrzegam wciągający mnie wir myśli i emocji. Czasem już dystansuję się od tego.
I gdy tak obserwuję te zmieniające się nastroje, widzę ich zmienność i nietrwałość. Widzę, że przemijają, więc nie są mną. Głębiej czuję, że jest coś cichego, obserwującego, co nigdy nie ocenia, jest, nie przemija. Widziałam tego cichego świadka również wtedy, gdy topiłam się któregoś lata. Ciało broniło się, automat przetrwania działał, a świadek widział zieloną wodę, ciszę i spokój w tym pełnym przestrachu wydarzeniu.
Częstszy kontakt z tym głębszym wymiarem utrzymywać mi należy
(jakby powiedział mistrz Yoda 🙂 ),
ot puenta.
Czasem mozna pomoc swojemu JA prozaicznym sposobem. Polecam kilkudniowa kuracje oczyszczajaca z kefirem i chlebem razowym (byle prawdziwy na zakwasie) oraz swiezo przygotowanym sokiem jablkowo-marchwiowym.
Promienie sloneczne i cukier z blonnikiem zawarte w soku skutecznie hamuja glod w trakcie dnia. Kefir+chleb daja potrzebne organizmowi skladniki na wieczor. Przez kilka dni te proste posilki skutecznie czyszcza organizm od srodka a potem doslownie eksploduje w nas jakas mieszanka hormonow, pomyslow i energii. To tez tylko nastroj, ktory przemija, ale latwiej sie z nim pracuje nad soba niz z dolem 😉
Pozdrawiam
Hej, dzięki za podpowiedź. No tak, z różnych stron płyną do mnie informację, żeby oczyścić organizm zdrowym, prostym jedzeniem. Do tej pory dość skutecznie się temu opierałam 🙂 . Ale teraz widzę jasno, że tych informacji może jednak warto posłuchać.
Wiesz, czasem zastanawiałam się nad tymi „dołami” i zazdrościłam ludziom, którzy, według moich wyobrażeń, żyli na osi poziomej. Teraz, gdy już czasem obserwuję i moje wzloty i niże, myślę i czuję, że po coś to jest. Może właśnie po to, żeby zobaczyć nietrwałość tych zjawisk, żeby się zdystansować? A poza tym kiedy jest dobrze, to kto podejmuje podróż do TERAZ? Jeśli w świecie myśli jest OK, jeśli ego jest zdrowe, zadowolone z siebie, czy ktoś w ogóle pomyśli o drodze wyjścia? Nie jestem zwolenniczką martyrologii i umartwiania się, ale niestety trzeba przyznać, że to właśnie cierpienie skłania nas do poszukiwań, prawda?
A ile tego kefiru i chleba i soku? Tyle, aby nie być głodnym?
Pierwszy raz z oczyszczaniem organizmu spotkalem sie po przeczytaniu ksiazki Michala Tombaka o zdrowym zyciu i opisalem dokladniej tu:
http://podtworca.blogspot.com/2009/05/ksiazki-cz-2.html
Nie stosowalem sie idealnie do jego zalecen, kiedy sie oczyszczam pije i jem „na czuja” (zakladam, ze organizm wie czego chce). W ksiazce podane sa dokladne ilosci (np. 2 litry kefiru dziennie, sa jeszcze takie hardkory jak oczyszczanie watroby litrem oliwy z oliwek, na to sie nie zdecydowalem 🙂
Motywacja po przeczytaniu ksiazki byla tak silna, ze wiekszosc istotnych informacji zostala mi do teraz.
Wowczas nie mialem bladego pojecia o istnieniu rzeczy, ktore czytam teraz na blogach o duszy, oswieceniu. Niewatpliwie jednak praca nad swoim zdrowiem i cialem przyczynia sie do kompletniejszego poznania siebie.
Tak, czytałam tą książkę i nawet oczyszczałam kiedyś wątrobę, ale metodą mniej drastyczną wg. dr Clark.
Ale to oczyszczanie kefirem, to może nawet zrobię, bo coś czuję, że może być dobre dla mnie.
Rozumiem, że związek ciała z duchem jest bardzo istotny i jest to sprzężenie zwrotne pomiędzy tymi poziomami. Dlatego warto dbać o ciało i ducha w równowadze. 🙂
Chcę Ci podziękować Podtwórco, gdyż dzięki przypomnieniu o oczyszczaniu zapoczątkowałeś u mnie coś dobrego, co robię dla siebie już od 3 tygodni. Piję codziennie sok marchwiowo-jabłkowo-burakowy (właściwie dwa razy dziennie). Jestem zaskoczona sama sobą i moja konsekwencją. I o dziwo sok wciąż mi smakuje i jak na razie nie mam go dość.
Dzięki jeszcze raz 🙂 .
Ja czekam na swieze jablka, niedawno zmielilem jakies przysuszone i mus jablkowy pilem 🙂 Poki co robie koktajle z truskawek, choc podobno polaczenie slodkiego z mlecznym jest niezdrowe. Ale co tam – miesiac w roku truskawek pod dostatkiem, wiec trzeba sie nimi nacieszyc.